czwartek, 24 lipca 2014

Makijaż a'la Cleo, make up na każdą okazję :)

Cześć Kochani :)

Odrodziłam się po urlopie i teraz z naładowaną baterią mogę działać :)
Przez pierwszy tydzień urlopu , leniłam się , żeby nie stwierdzić- byczyłam :D , mało co się malowałam i starałam się nie tykać telefonu i lapka :)
Stąd mój brak aktywności- wybaczcie mi ale każdy potrzebuje oddechu :)
Na dobry początek prezentuję Wam , modny za sprawą Cleo , makijaż , który opiera się na mocno wyciągniętej kresce na powiece górnej , kępkach rzęs doklejonych w kąciku zewnętrznym na powiece górnej, oraz zaakcentowaniu oka w zagłębieniu powieki ciemniejszym cieniem. To tak bardzo ogólnie.
Całość pięknie wyciąga oko ku górze dając efekt kociego:)
My dziewczyny lubimy kocie , drapieżne spojrzenie:)

Bardzo mi się takie oko podoba , gdyż kolory jakich użyłam to głównie beże i brązy, dodatkowo czarna kreska- wszystko bardzo uniwersalne, pasuje do każdej kreacji i w zasadzie na każde wyjście.
Troszkę zmodyfikowałam makijaż pod siebie gdyż mam oczy głęboko osadzone- użyłam więcej "ciemnego" by wydobyć moje pobłądzone łocka :) hehe
Makijaż ładnie wyeksponuje każdy kolor tęczówki :)
Kosmetyki , których użyłam to cienie z paletki Rachel Roy, eyeliner Mary Key, kępki Golden Rose.









W następnym poście postaram się Wam pokazać już obiecane dawno neonowe pomadki :)
Buziaki/Wika

środa, 2 lipca 2014

Kręcenie wałków czyli ślub, wierność i cały ten blichtr

fot.A.Mikutel

fot.A.Mikutel
   W życiu każdej kobiety przychodzi moment kiedy trzeba zaszyć się na jakiejś pustelni, odciąć na chwilkę od prozy życia , od codziennych obowiązków i ..pomyśleć.
O czym ? - zapytacie, a właśnie o wszystkim i o niczym , co zrobiłyśmy a czego nie, czego byśmy pragnęły a co jest nieuchwytne ,poza Naszym zasięgiem.

    Najprościej rzecz ujmując , czas na podsumowanie. Wiem, brzmi to dość brutalnie zwłaszcza w ustach 25-latki. Stwierdziłam jednak, że to już ten czas kiedy dotarło do mnie..że przeżyłam ćwierć wieku!
Koszmar, nagle zaczęłam się interesować walką ze zmarszczkami, cellulitem, i innymi takimi -i to tak na poważnie. Wcześniej też po mnie powyższe tematy nie spływały ale było to tak na odczepne dla czystego sumienia..a teraz.. wertuję internet w poszukiwaniu złotego środka.
Walka ze starością to jedno..drugim zagadnieniem , które spędza mi sen z powiek i doprowadza do ruiny psychicznej to fakt, że będę starą panna z dzieckiem!
Gdzie jest mój ukochany? Mój wymarzony Mąż? Książę na białym koniu..
Każdy mi powtarza " jestem piękna,, mądra , zaradna.." -bla bla bla... i co z tego wynika? Jestem chyba zbyt zaradna.. Dokupię  sobie wibrator i po co mi w ogóle facet? Ach, no tak – racja, do wibratora raczej się nie przytulę , nie porozmawiam z Nim , pomimo tego , że pewnie jazgocze podobnie do mężczyzn. Znajoma mi kiedyś powiedziała , ze faceci są tak beznadziejni , że najnormalniej w świecie nie znoszą kobiet idealnych. W jej teorii było dużo sensu- w końcu jestem idealna, a żaden męski troglodyta ( nawet ten z pozoru na poziomie) nie lubi być gorszym od swojej kobiety. Był to punkt zwrotny w moim myśleniu i pojmowaniu tego co mnie spotyka. Stwierdziłam , że są ważniejsze rzeczy na świecie i chodzi najbardziej o to , żeby się spełniać w tym co robię a nie rozpaczliwie szukać męża. Dotarło do mnie- facet to dodatek więc korzystaj z tego dodatku wtedy kiedy masz potrzebę.
Jako mała dziewczynka zawsze wierzyłam , że będę miała wspaniałą rodzinę , męża , dzieci i całą tą gównianą otoczkę , która sprawia , że kobiety zapominają o swoich potrzebach, pachną mlekiem i tym co dziecku się ulewa kiedy ów mleka nie toleruje. Wtedy uważają , że sa spełnione bo przecież , urodziły.. wychowują..są kurwa przecież prawie jak święte i nic, zupełnie nic złego nie może stanąć na drodze rodzinnemu szczęściu. No tak, chyba że jest to długonoga blond piękność z miseczką D i nadmuchanymi ustami , które zrobią i powiedzą wszytstko by Twoje szczęście zburzyć. Jeśli myślicie , że Wasi mężowie myślą podobnie do Was, to lepiej już siedźcie z tymi dziećmi i nie wychodźcie na zewnątrz bo dzisiejsza rzeczywistość Was zgniecie.

Powracając jeszcze na moment do marzeń małej Princessy to przez całe dzieciństwo wierzyłam , ze nadejdzie te moment kiedy nałożę welon, piekną suknie i będzie to mój dzień.
Później będę pławić się w małżeństwie i euforii aż do końca moich dni. Tak? To się zdziwiłam , bo im bardziej tego pragnęłam , im bardziej do tego dążyłam (ooo jeszcze rok chodzenia i się oświadczy..) , tym bardziej się od tego oddalałam. Moje Kochane, naiwne wróbelki- nie wierzcie , że jakikolwiek facet będzie chciał wziąć ślub z własnej potrzeby serca- chyba że jest umysłowo chorym pantoflarzem (takich jednak omijajcie :) ). Faceci mają to w kodzie DNA , że potrzebują wolności i będą dusić się rodzinną atmosferą- można by było się poświęcić i zmienić proporcje. Powiedzmy.. żeby do domu wpadali tylko na żarcie, pooglądanie tv, zmianę ciuchów i sex...choć po kilku latach bądźcie pewne , że będzie to już mglistym wspomnieniem... Dlaczego tak jest? Czy będąc "Żoną" , jesteśmy napiętnowane jakimś ukrytym złem? Trzeba Nas ignorować? Czy to , że mężczyzna spełnił Nasze marzenie o ślubie daje mu zieloną kartkę do tego by szukać dziury w całym? ? ? Albo nie daj Boże na wypadzie z kumplami...?
Moje doświadczenia podpowiadają mi, ze nie warto... Patrząc , co się dzieję wokół mnie- liczba rozwodów przewyższa liczbe szczęśliwych małżeństw... Po trzech latach ktoś mi oznajmi , że "sorry mała, mięty nie ma, już Cię nie kocham" ???? O co tu chodzi? Dlaczego miałąbym być wyrzucona jak mały piesek do rowu po trzech latach? Jestem piękna, mądra , inteligentna- i nie mam zamiaru wysłuchiwać takich textów, Dlatego, zawsze kiedy wyczułam , że statek tonie- pierwsza się ewakuowałam... profilaktycznie.
Zaraz , zaraz.. czyżbym to ja w moich związkach zawsze była..mężczyzną?